Rodzimowierstwo
słowiańskie nie może pozostawać hermetycznie zamkniętą doktryną, ograniczoną do
kwestii wyłącznie rytualnych i obrzędowych. Jeśli chcemy traktować naszą wiarę
poważnie i konsekwentnie, to musi ona być źródłem naszego światopoglądu i patrzenia
na świat. Zwłaszcza jeśli zależy nam na dotarciu do nowych wyznawców i
poszerzaniu kręgu osób wyznających rodzimowierstwo lub przynajmniej nim żywo
zainteresowanych. Swoista totalność, a więc układ „religia à poglądy i wyznawane idee” jest tu obowiązkowym elementem,
który posiadają lub starają się posiadać wszystkie duże systemy religijne,
zarówno monoteistyczne, jak i politeistyczne.
Niewątpliwie
kapitalizm jest elementem, który jawi się jako integralna część systemu
politycznego i światopoglądowego, w ramach którego przyszło nam żyć, jak i jest
czymś, co stanowi często temat gorących dyskusji, debat i sporów. Analizowany
jest z punktu widzenia ekonomii, społeczeństwa, sprawiedliwości społecznej,
określonych ideologii. Nie widzę najmniejszego powodu, aby nie podjąć próby
analizy tego zjawiska i doktryny z rodzimowierczego punktu widzenia. Tym
bardziej, że w ramach komentarzy do różnych treści Neonowego Słowianowierstwa
pojawiały się już wzmianki o kapitalizmie, liberalizmie ekonomicznym, zarzucano
nam rzekomy „socjalizm”. Pora więc rozprawić się z kapitalizmem.
Kapitalizm czyli materializm
Zacznijmy
od samej definicji kapitalizmu. Nie chodzi mi tu o kopiowanie szeregu definicji
ze słowników i podręczników akademickich, by na końcu subiektywnie wybrać jedną
z nich. Podstawą jest tu dla mnie wyszczególnienie podstaw ideologicznych i
wartości, na których opiera się kapitalizm; następnie ustalenie jakie zjawiska
są warunkowane kapitalizmem; wreszcie stwierdzenie co jest celem kapitalizmu w
sensie praktycznym.
Kapitalizm
jako idea sięgająca swymi korzeniami renesansowych Włoch (gdzie powstała
nowożytnie rozumiana instytucja banku) jest systemem ekonomicznym oraz
gospodarczym, który w tej czy innej postaci obowiązuje w większości krajów na
świecie. Przede wszystkim zaś jest to system obecny w Europie i krajach, które
uznać możemy na należące lub wywodzące się z naszego kręgu cywilizacyjnego
(chociażby USA czy Kanada).
Kapitalizm
zasadza się na idei „wolnego rynku” a więc swobodnego i niczym nie
ograniczonego przepływu i obrotu pieniądza, towarów i ludzi. Zasadniczo
doktryna kapitalistyczna sprzeciwia się państwowemu interwencjonizmowi,
polityce społecznej i socjalnej. Wynika to z faktu, że kapitalizm jest nieodłącznym
oraz nierozerwalnym elementem ideologii liberalnej. Ta zaś uznaje
wyłącznie indywidualna osobę jako centrum zainteresowania i wartość jako taką.
Wszystko inne to „konstrukt” – rodzina, Naród, płeć, kultura, rasa. Tak więc
kapitalizm, jako idea na wskroś liberalna, warunkowana jest przede wszystkim przez
indywidualizm. Nie dziwi nas to, że w kapitalizmie na pierwszym miejscu stoi
pojęciu zysku w sensie finansowym. Kapitalizm to doktryna bogacenia się, ale
bogacenia rozumianego jako cel sam w sobie. Skoro bowiem kapitalista jest
indywidualistą, to bogaci się wyłącznie dla siebie i realizacji swoich celów.
Ponadto ten skrajny indywidualizm, właściwie należy nazwać to zwykłym egoizmem,
ma określone konsekwencje. Przede wszystkim zysk w kapitalizmie wynika nie z
pracy, ale z pracy innych, a więc w praktyce z wyzysku. Wielkie korporacje,
międzynarodowy kapitał to tutaj świetny przykład, a casus Amazona jest wręcz sztandarowy. Kapitalizm wiąże się z
fanatycznym uwielbieniem dla materii – tzw. „świętym prawem własności”.
Oczywiście, własność jest tu indywidualna i niezwiązana z jakimikolwiek
elementem społecznym czy rodzinnym. Rodzina bowiem, Naród, społeczność lokalna
– te wartości kapitalisty generalnie nie interesują.
Kapitalistę
interesuje przede wszystkim niczym nie ograniczona możliwość bogacenia się
(zdobywania świętego dla niego kapitału), a wszystko co mogłoby pomniejszyć
mechanizm bogacenia się czyli wyzysku (np. prawa pracownicze) traktuje on a priori jako „socjalizm”. Państwo i
jakakolwiek inna wspólnota, zwłaszcza w rozumieniu formalnym czy
administracyjnym, jest dla niego wrogiem i elementem mogącym potencjalnie
wpłynąć niekorzystnie na jego bogactwo.
Duchowość a kapitalizm
Doktryna
kapitalistyczna jawi się więc jako materialistyczna i deterministyczna. Co
ciekawe upodabnia ją to do teoretycznie całkowitego jej zaprzeczenia – idei
socjalistycznej w klasycznym, marksistowskim rozumieniu.
Pytanie
fundamentalne jakie musimy sobie postawić na początku naszych rozważań brzmi
następująco: czy jako rodzimowiercy opierać mamy się na idei materialistycznej,
czy też bycie wyznawcą określonej religii stawia przed nami konieczność
postawienia ponad materię duchowości? Jeśli bowiem wierzymy w Bogów, w ich
nakazy, prawa oraz dane nam wartości, to oczywistym jest, że to sfera duchowa
jest ważniejsza. Myślenie oparte o sztywną doktrynę o odcieniu jawnie
materialistycznym jest tutaj zwykłym ekonomizmem, właściwym wielu środowiskom,
ale na pewno nie osobom poczuwającym się do rodzimej wiary. My bowiem opieramy
się przede wszystkim na nakazach związanych i wynikających z naszych wierzeń i
dopiero z nich wysnuwamy konkretne poglądy w określonych dziedzinach, w tym
przypadku w kwestii ekonomii czy gospodarki. Odwrócenie tego układu, to jest
przyznanie pierwszeństwa sferom czysto materialnym jest z gruntu antyrodzimowiercze.
Naród, wspólnota, zadruga
No
dobrze, ale może ktoś spytać czy z wiary naszej mimo wszystko nie wypływa w
sposób funkcjonalny kapitalizm i liberalizm. Przecież fakt, że idea ta byłaby
wtórna i wynikowa wobec rodzimowierstwa, nie znaczy jeszcze, że musi się z nim
wykluczać.
Sądzę,
że najbardziej zasadniczym elementem tutaj jest kwestia relacji na linii
kapitalizm – zbiorowości ludzkie. Otóż kapitalizm jak wiemy już, jest doktryną
nie tylko skrajnie indywidualistyczną, ale i egoistyczną. Ex definitione nie odnosi się od do tradycyjnych i normalnych dla
rodzimowiercy wspólnot jak rodzina, Naród czy lokalna społeczność. Po prostu
aksjologicznie kapitalizm, czyli liberalizm ekonomiczny, zasadza się na innych
podstawach.
Tymczasem
śmiem twierdzić, że w materii społecznej, jak również politycznej,
rodzimowierstwo ma wykładnię przede wszystkim gromadną i kolektywną. Jednym z
naszych Bogów jest Rod – opiekun wspólnoty, więzów krwi i rodziny. Mokosz z
kolei jest boginią ziemi, także w znaczeniu określonego terytorium. Jeśli
połączyć to w jedno, a więc lud i ziemię, to razem tworzy w sposób logiczny i
oczywisty postawę nacjonalistyczną, a więc stawia Naród jako integralny element
i wartość w życiu człowieka. Sam fakt, że jeden z aspektów naszej duszy odradza
się wyłącznie w obrębie wspólnoty rodowej jest tu dość jednoznaczny. Podobnie
rzecz ma się z rodziną – tu właściwie nie ma większego sensu wymieniać
wszystkich bóstw, ich sfer związanych z tym aspektem, starczy wspomnieć znowuż
o Mokoszy czy choćby Ładzie. Mówiąc zresztą o narodzie pamiętajmy, że w czasach
dawnych wspomniana „wspólnota rodowa” oznaczała przede wszystkim określone
plemię lub ewentualnie grupę plemion. Oczywiście w trakcie procesu dziejowego
plemiona przekształcały się, rozwinęły się nowoczesne Narody. Pojawiły się de facto dwa znaczenia, czy raczej
płaszczyzny funkcjonowania wspólnoty narodowej. Tak więc nacjonalizm to nie
tylko wierność wspólnocie narodowej, ale także tej lokalnej, wliczając w to
lokalne tradycje, zwyczaje, dialekty i inne sprawy.
A
gdzie w tym wszystkim kapitalizm? No cóż, jego aksjologiczne podstawy w
najbardziej elementarnych podstawach kłócą się z kolektywnym aspektem
rodzimowierstwa. To ostatnie to nie tylko dialektyczne uznanie znaczenia Narodu
czy rodziny, ale realne konsekwencje. Tam gdzie rodzimowierca przedłoży dobro
swoich krewnych czy rodaków nad zysk, tam kapitalista ograniczeń takich nie
będzie miał, czy nawet poczuwał się do nich. Tam gdzie każdy kto faktycznie
uważa się za rodzimowiercę przedłoży więzi rodzinne i lokalne nad ekonomię, tam
kapitalista nie cofnie się przed wyzyskiem i upokorzeniem drugiego człowieka.
Kultura i cywilizacja czy ekonomia?
Od
Swaroga otrzymaliśmy jeden z najważniejszych naszych darów, który sprawia że
człowiek jest tym, kim jest. Kulturę, która wyraża się w określonej w czasie i
przestrzeni cywilizacji. Nakłada to na nas obowiązki rozwijania jej, pomnażania
naszej wiedzy i władztwa nad materią i w ogóle wszechświatem. Idąc za
Stachniukiem najważniejszy jest czyn twórczy i wszystko co człowiek, żyjąc w
danym czasie i miejscu, jest w stanie wlać nowego do dziedzictwa swego Narodu,
cywilizacji i gatunku ludzkiego jako takiego.
Stąd
prosty wniosek, że ekonomia, gospodarka ale i inne dziedziny, jak choćby nauka,
mają służyć szerszym, dużo wznioślejszym celom niż tylko indywidualny zysk,
sprzedaż, wzbogacenie się. Rozwój kultury to rozwój rozumiany w kategorii
zwiększenia się naszego władztwa nad żywiołami i rozwinięcia ludzkiej
świadomości. Ciężko o tym mówić, gdy całość naszych dążeń nakierowanych jest
wyłącznie na maksymalizację zysków i jedynym determinantem jest dla nas
pieniądz.
Na
przestrzeni dziejów Europejczycy podejmowali ogrom działań, które były
ryzykowne, nieopłacalne i kosztowne. Chociażby podróże Kolumba. Czy robili to
wyłącznie z myślą o swoim interesie, czy też może kierowała nimi właściwa
naszym ludom dusza odkrywcy, podróżnika i zdobywcy? Rzucić serce za przeszkodę,
poświęcić wszystko i sięgnąć za horyzont! Oto postawa godna Europejczyka, a
także – może nawet przede wszystkim, rodzimowiercy, który wierny jest boskim
nakazom.
Sens pracy
Jaki
jest sens pracy wedle kapitalisty? Tu odpowiedź jest dość oczywista, jednak
warto jeszcze raz ją zaznaczyć. Kapitalista pracuje dla zysku. Co więcej,
często dla tego zysku wyzyskuje innych i żyje z pracy innych. Casus firm jak Amazon jest tu doprawdy
wręcz już sztampowy. Tymczasem biorąc pod uwagę wcześniejsze konstatacje,
zwłaszcza te w kwestii obowiązku wobec rodziny, swego ludu oraz całokształtu
kultury i cywilizacji, to praca ma dużo większy sens. Przede wszystkim w
rozumieniu rodzimowierczym praca nie jest tylko materialną czynnością, ale jawi
się nam jako aspekt duchowy. Własną pracą musimy zbudować lepszą przyszłość dla
swoich dzieci, rodziny, Narodu. Co więcej, funkcjonowanie w określonych
zbiorowościach także nakłada na nas obowiązki. Wzajemna pomoc, dzielenie się i
wspieranie, funkcjonowanie w modelu nie zatomizowanych indywiduów, ale jako
silna zadruga, to nasz obowiązek. Tak samo gdy podczas obrzędu stajemy do
świętego ognia w kręgu nie jesteśmy tylko zbiorem kilkunastu czy
kilkudziesięciu jednostek. Nie jesteśmy nawet ich sumą. Jesteśmy wspólnotą,
wspomnianą zadrugą, której siła wynika właśnie ze wzajemnego wsparcia.
Jako
ludzie, Polacy, rodzimowiercy wkładamy nasz trud i pracę w wielkie, ponadpokoleniowe
dzieło jakim jest nasza wiara, nacja, kultura i cywilizacja. Naszym celem jest
je rozwinąć i przekazać naszym dzieciom w jeszcze lepszym stanie, niż sami je
otrzymaliśmy. To stwierdzenie niejako trywialne, przeciwko któremu wystąpią
tylko liberalni heretycy z marginesu, jednak warto pamiętać o skutku takiego
myślenia. Myślimy nie w wąskich kategoriach zysku, mamony, ale w kategoriach
cywilizacyjnych i dziejowych. To znacznie więcej niż dywidendy, procenty i zera
na koncie.
Determinizm czy zadruga?
W
całości naszych rozważań chodzi też o pewną gradację i współzależność.
Kapitalizm powoduje wykształcenie się tzw. homo
economicus, czyli człowieka posługującego się przede wszystkim kategoriami
ekonomicznymi, wąskim postrzeganiem wszelkich zjawisk i procesów przez pryzmat
kosztów i generalnie absolutnej dominacji czynnika finansowego. Ma to tez
odbicie dla procesów i zjawisk politycznych, np. w postaci postulowanego przez szarlatana
Fukuyamę liberalnego piekła, gdzie globalny rynek kończy historię, Narody,
religie i wszystkich równa do poziomu konsumentów i płatników. Czy tego chcemy
jako rodzimowiercy? Czy tego chcą Bogowie, aby ich kosmiczne i święte prawa
zastąpił dyktat banków, kapitału i koncernów?
Oczywiście
nie. Jeśli rozumiemy państwo we właściwy dla rodzimowiercy sposób, a więc jako
emanację i formę organizacji dla Narodu, to państwo ma ex definitione większe znaczenie niż rynek i ekonomia. To państwo
jest polem do realizacji celów narodowych i szerzej cywilizacyjnych, a
ekonomia, gospodarka to jedynie narzędzia, nigdy zaś cel sam w sobie! Tak więc
rodzimowierstwo słowiańskie odrzuca urynkowienie polityki i państwa rozumiane
jako dyktat tegoż rynku i jego „praw”. My stawiamy na kolektywność, więzi
rodowe i terytorialne stawiane wyżej niż zysk i pieniądze. Zresztą problem tu
jest dużo głębszy i bardziej fundamentalny. Bo jak ma postąpić „rodzimowierca-kapitalista”
przy hipotetycznym wyborze: zrobić coś co przyniesie mu zysk, ale osłabi Naród
i tym samym państwo, czy też przeciwnie, wyrzec się zysku, ale wzmocnić
wspólnotę rodową? Odpowiedź, jak mniemam, jest tu dość oczywista. Ta odpowiedź
dla każdego rodzimowiercy to w prostej linii skutek naszej wiary.
Wspominaliśmy
parokrotnie o wyzysku, życiu z pracy innych i jej znaczeniu. Praca ma znaczenie
duchowe, oznacza także hartowanie siebie, swoich talentów, rugowanie słabości.
Czy życie z pracy innych można nazwać czynem godnym rodzimowiercy? Czy
zachowanie niesprawiedliwe, uściślając – np. łamanie praw pracowniczych
przystoi Polakowi, Słowianinowi? Czy skoro mówimy o modelu zadrużnym, o
kolektywie, to mamy pozwolić na wyzbycie się takich pojęć jak sprawiedliwość i
uczciwość, zwłaszcza w ich społecznym rozumieniu?
Natura
Rodzimowierstwo
słowiańskie to religia, która w sposób oczywisty optuje za naturą, więzią w
nią, co przekłada się na dobrze rozumiana ekologię i szerzej – dbałość o klimat
i środowisko naturalne. W zetknięciu z kapitalizmem i jego systemem wartości
(albo „wartości”) następuje wyraźny konflikt na tej płaszczyźnie. „Oczywistą
oczywistością” będzie twierdzenie, że kapitalizm nie ma stosunku do natury jako
takiej. Po prostu kapitalizm jest systemem, w ramach którego liczą się inne
wartości i kwestie. Tak więc to czy w ramach pogoni za zyskiem, optymalizacji
produkcji, ekspansji gospodarczej etc. środowisko naturalne danego kraju czy
regionu zostanie zniszczone czy nie, dla kapitalisty nie ma najmniejszego
znaczenia. Byłoby dziwne zresztą dziwne gdyby było, skoro nawet ludzie i ich
życie dla kapitalisty nie stanowią wartości.
W
dobie gospodarki globalnej, wielkiego kapitału oraz daleko posuniętej
globalizacji w każdej płaszczyźnie wpływ kapitalizmu na klimat i naturę ma
znaczenie pierwszorzędne. Kryzys klimatyczny, ogromne niszczenie gatunków fauny
i flory, gigantyczne wręcz zanieczyszczenie wód i powietrza – to wszystko w
prostej linii skutki myślenia opartego o paradygmaty materialistyczne, czyli
właśnie kapitalistyczne. Coraz większa
emisja gazów cieplarnianych, kryzys nadprodukcji, wycinanie masowe (obecnie w
Brazylii największe w historii) lasów tropikalnych, ilość plastiku w wodach
oceanicznych, która niebawem przewyższy ilość ryb i stworzeń morskich – to
wszystko także wynik kapitalizmu.
Czy
rodzimowierca, która oddaje hołd i szacunek Mokoszy i Jarowitowi może być
kapitalistą? Czy rodzimowierstwo, będące dla mnie w sposób oczywisty religią
życia (w przeciwieństwie do katolicyzmu, religii śmierci i wspakultury)
może łączyć się w jakikolwiek sposób z
doktryną kapitalizmu, który jawi się jako jeden z największych wrogów natury, a
więc i nas samych?
Archetypy
Każda
kultura, cywilizacja opiera się między innymi o pewne archetypy, czyli wzorcowe
przykłady postaw, które stają się swoistym ideałem do naśladowania. Nie inaczej
jest z Europą, a więc i Słowiańszczyzną. Wspomniał o tym między innymi Rafał
Merski w swojej pracy „Etyka słowiańska”. Co więcej w kolejnych punktach
nawiązał do rozmaitych archetypów i wzorców postaw, jakie zidentyffikować można
w naszej spuściźnie. Zerknijmy na nie: „Mężczyzna – Bohater – Wojownik”;
„Wojownik – król”; „Mędrzec – nauczyciel”; „Kobieta – matka – bogini”. Oto
jakie archetypy wymienia Merski, zresztą bardzo trafnie. Zwróćmy uwagę: wśród
nich nie ma archetypu jak: bankier, rentier, makler giełdowy, oszust,
malwersant, spekulant. Pisząc o bogactwie Merski jednoznacznie wskazuje, ze
bogactwo jest funkcją troski o rodzinę, Naród, wspólnotę, a nie celem samym w
sobie. Co więcej, bogactwo wynikać powinno z pracy, a nie z „optymalizacji
finansowej” czy z kapitału, który rodzi kolejny kapitał (zjawisko
charakterystyczne dla gospodarki wolnorynkowej). W ogóle zjawisko rozerwania
zależności poziomu bogactwa od pracy czy
fakt, że praca i poświęcenie danego człowieka nie mają większego
znaczenia dla jego miejsca w hierarchii społecznej jest jedną z licznych
patologii kapitalizmu. To zresztą także objawy upadku tradycyjnego modelu
społecznego na rzecz liberalnego i kapitalistycznego, ale to już temat na inny
artykuł. Starczy dla nas podsumowanie, że to praca, osobiste przymioty i
zasługi powinny wyznaczać pozycję danej jednostki, a nie jej zamożność,
urodzenie czy posiadane kontakty oraz koneksje.
Rodzimowierstwo albo kapitalizm
Temat
powiązania kapitalizmu z rodzimowierstwem wedle mojej wiedzy do tej pory nie
był poruszany w publicystyce związanej z rodzimą wiarą. Tak więc mam świadomość,
ze powyższy tekst w żadnej mierze nie wyczerpuje tematu ani nie rości sobie
prawa do ostatecznego rozstrzygnięcia. Jakkolwiek najgłębsza niemożność
pogodzenia postawy rodzimowierczej i kapitalistycznej jest oczywista i
niezaprzeczalna, to jak najbardziej dopuszczam, że temat ten na łamach
Neonowego Słowianowierstwa zostanie jeszcze poruszony. Z pewnością wiele
aspektów tego skądinąd ciekawego zjawiska nie zostało przez mnie opisanych, lub
też opisałem je w stopniu niewystarczającym. Tak więc założyć możemy, że temat
ten powróci na naszych łamach.
Co
więcej wydaje się, że w ogóle niewiele jest rodzimowierczej publicystyki, która
stara się tematy polityczne, ideologiczne czy ekonomiczne analizować z punktu
widzenia rodizmowierstwa słowiańskiego. Ciężko mi stwierdzić z czego to wynika:
swoistej subkulturyzacji, braku poczucia potrzeby tego, kompleksów czy braku
jakiejkolwiek refleksji. Niezmiennie od tego Neonowe Słowianowierstwo nie ma
zamiaru poprzestać na tym jednym tekście, gdzie do określonych zagadnień
podchodzimy z punktu widzenia rodzimej wiary, ale w kolejnych tekstach poruszać
będziemy szereg innych, istotnych problemów i tematów z rodzimowierczego punktu
widzenia. Niech ta niewielka cegiełka będzie naszym wkładem w rozwój naszej religii.
Sława
Przodkom, Sława Bogom
Jaromir